Zdaniem specjalistów świat głuchnie w zastraszającym tempie. Kłopoty ze słuchem ma dziś ponad pół miliarda ludzi, a ich liczba stale rośnie. Dwie najpowszechniejsze tego przyczyny to starzenie się społeczeństwa oraz słuchanie głośnej muzyki przez młodzież.
Naukowcy pod coraz większą presją szukają nowych sposobów leczenia głuchoty.
Naturalne kłopoty ze słuchem zaczynają się jeszcze w średnim wieku, podstawową ich przyczyną jest postępująca miażdżyca tętnic ucha wewnętrznego. Ale degeneracyjne zmiany następują również w samym uchu wewnętrznym i połączeniach nerwowych tego narządu z mózgiem.

 

W konsekwencji następuje obniżanie ostrości słuchu – co trzeci 65-latek i co drugi 75-latek nie dosłyszy. Miewają tzw. szumy uszne o różnym nasileniu.

Młodych ludzi głuchota dotyka najczęściej z powodu przebywania w hałasie, a zwłaszcza słuchania zbyt głośnej muzyki. Równie niebezpieczne jak dyskoteki są w tym przypadku przenośne odtwarzacze dźwięku. Codzienne parogodzinne korzystanie ze słuchawek w ciągu kilku miesięcy przynosi trwałe upośledzenie słuchu – a dokładnie rzecz biorąc, uszkodzenie tzw. komórek rzęskowych w uchu wewnętrznym. Jednym z pierwszych objawów zagrażającego kalectwa jest wówczas uporczywe dzwonienie w uszach.

Reklama

 

Centrum ludzkiego zmysłu słuchu stanowi ucho wewnętrzne, którego część, ze względu na swój specyficzny kształt, zwana jest ślimakiem. W ślimaku znajduje się właściwy receptor słuchu, tzw. narząd Cortiego, w którym komórki rzęskowe przetwarzają drgania dźwiękowe w impulsy nerwowe przekazywane do ośrodka słuchu w mózgu. Komórki te są bardzo delikatne i podatne na urazy powodowane hałasem oraz starzeniem się organizmu.

Komórki rzęskowe w uchu wewnętrznym dzielą się na dwa typy: komórki zewnętrzne i wewnętrzne. Pierwsze z nich mogą być zastąpione przez odpowiednie implanty słuchowe. Natomiast zniszczenie tych drugich powodowało jak dotąd nieodwracalną głuchotę. Z oczywistych względów lekarze nie chcieli i nie chcą się z tym pogodzić.

– Istnieją różne drogi leczenia takich pacjentów – wyjaśnia prof. Stefan Heller, otolaryngolog z słynnego Harvard University w Stanach Zjednoczonych. – Po pierwsze, szukamy środków, które zapobiegną obumarciu komórek rzęskowych. Po drugie, próbujemy wykorzystać do ich odtworzenia komórki macierzyste. Te ostatnie udało nam się niedawno przekształcić w coś, co przypomina komórki rzęskowe.

Amerykańscy naukowcy starają się także dociec, dlaczego u ludzi i innych ssaków nie następuje naturalna regeneracja komórek rzęskowych – spotykana u pozostałych kręgowców, np. ptaków. U tych zwierząt zniszczone komórki zastępowane są nowymi, wywodzącymi się z tzw. komórek podporowych ucha wewnętrznego. Dzięki temu ptaki w parę tygodni odzyskują stracony słuch. Wywoływanie regeneracji komórek rzęskowych u ludzi byłoby przełomem w leczeniu głuchoty. Wydaje się, że z czasem będzie to możliwe.

Naukowcom z House Ear Institute w Los Angeles udało się doprowadzić metodami inżynierii genetycznej do powstania nowych komórek rzęskowych u myszy. Okazało się, że komórki podporowe mysich noworodków mogą przekształcać się w komórki rzęskowe. Jednak aby do tego doszło, naukowcy musieli wyłączyć u nich gen o symbolu p27Kip1. Zdaniem naukowców właśnie ten gen blokuje proces regeneracji komórek rzęskowych u ssaków. Dlaczego? – tego jeszcze nie wiadomo. Badania trwają.

Terapie wyciszające gen p27Kip1 mogłyby w przyszłości pomóc w leczeniu głuchoty u ludzi. Zanim to jednak nastąpi, trzeba korzystać z pomocy aparatów słuchowych. Mają one obecnie postać układów elektronicznych, wykorzystujących technologię cyfrową. Nowoczesna technika doprowadziła do takiej miniaturyzacji tych przyrządów, że mieszczą się w przewodzie słuchowym, a nawet wszczepia się je jako implanty do ucha środkowego. Zdaniem niektórych specjalistów w przyszłości aparaty słuchowe staną się popularniejsze od okularów. Pozostaną jednak tylko protezami i dlatego naukowcy nie ustają w poszukiwaniu nowych terapii postępującej głuchoty ludzkości.

 

Aleksander Baliński

 

*  *  *

 

Stopień szkodliwości hałasu dla ludzkich uszu zależy w pierwszym rzędzie od natężenia dźwięku, wyrażanego w decybelach (dB). Poziom 85 decybeli laryngolodzy uznali za graniczny – dźwięk o takiej sile wywołuje przejściowe uszkodzenie słuchu. Ale oprócz natężenia liczy się też czas trwania hałasu. 100 decybeli przez chwilę zaszkodzi mniej niż 80 decybeli przez dłuższy czas.

Przeciętny hałas na koncercie rockowym sięga 110 dB, podczas gdy odgłos silnika samolotu odrzutowego, startującego w odległości 100 m, ma 130 dB. Jest to tzw. próg bólu dla uszu. Natomiast przysłowiowy młot pneumatyczny pracujący w odległości 3 m wydaje dźwięki ok. 100 dB.