Choroba górska zjawia się zazwyczaj po 2–4 dniach (z własnego pobytu w Junin; Peru – 4875 m n.p.m. – wiem, że zdarza się już nawet w pierwszych godzinach) pobytu człowieka w rejonie położonym znacznie wyżej od miejsca jego bytowania. Człowiek wrażliwy na zmianę ciśnienia może zacząć wówczas odczuwać postępujący brak apetytu, senność, nudności, bóle głowy, szumy w uszach, zaburzenia widzenia, mroczki przed oczami, brak siły w mięśniach, rozregulowanie stolca. W cięższych przypadkach pojawić się mogą objawy zdecydowanie bardziej niebezpieczne: obrzęk płuc lub mózgu.

 

Kiedy więc pojawi się kaszel, pieniąca plwocina, duszność, sinica – można podejrzewać pojawienie się obrzęku płucnego. Przy rozwoju obrzęku mózgu występują bóle głowy, zachwianie równowagi, przyćmienie świadomości i finalnie – śpiączka.

Zjawiska takie mogą zachodzić już na biologicznym przewyższeniu człowieka o 1000–1500 m.

Świadczy to, że nie wszyscy ludzie są jednakowo narażeni na chorobę górską. Jeśli przy zamierzonych wyprawach w wysokie góry nieodzowny jest trening aklimatyzacyjny, to w przypadku uwrażliwienia człowieka na chorobę górską, kiedy ani wiek, ani sprawność fizyczna, ani odporność psychiczna nie decydują o przydatności wyczynowej, należy się domyślać fizjologicznej podatności na chorobę górską – choroby serca, choroby krwi, układu krążenia lub procesu oddechowego. Dotknięci takimi przypadłościami nie powinni wybierać się wysoko w góry, nawet gdyby to miało się odbyć kolejką linową czy innym środkiem lokomocji.

Jeśli więc wystąpią u kogoś najłagodniejsze choćby objawy choroby górskiej, należy zatrzymać się na osiągniętej już wysokości, a kiedy nie ustąpią – koniecznie zejść niżej.

Chorobie górskiej na praktyczny użytek poświęcają znaczną uwagę encyklopedie górskie. W Encyklopedii Tatrzańskiej Paryskich podkreśla się, że zasadniczą przyczyną choroby górskiej jest zmniejszona ilość tlenu w powietrzu na dużych wysokościach. W Tatrach choroba górska w swych jaskrawych postaciach występuje raczej rzadko i tylko u ludzi na nią podatnych. Niejeden jednak turysta, zwłaszcza w pierwszych dniach pobytu w górach, odczuwa osłabienie, może nawet nudności. Jeśli nie pomoże aklimatyzacja, najlepiej zrezygnować z wycieczek w wyższe partie górskie. Po prostu uznać, że są dla nas za wysokie.

W Alpach i na Kaukazie – przypominają Paryscy – choroba górska występuje najczęściej od wysokości ok. 3000 m n.p.m., w Andach – od ok. 4000 m, w Himalajach od ok. 5000 m. Nie jest to jednak reguła i nawet w Tatrach, które dla Polaków zawsze pozostaną najpiękniejszymi górami świata, trudno jest przewidzieć, komu stan zdrowia czy konstytucja fizjologiczna przeszkodzą w przeżywaniu ich cudów.

Związaną z tematem ciekawostką będzie może przypomnienie, że członkowie dwu wielkich polskich wypraw w Andy (1934, 1937) spotkali się z lokalną osobliwością choroby górskiej – puną.

Jan Kazimierz Dorawski (Wysoko w Andach) notuje:

Rozumiemy jednak, że (mulnicy – przyp. red.) dopytują się z zaciekawieniem, czy bardzo dawała się nam we znaki na Mercedario puna. Tym mianem określa się chorobę górską Andów. Przyznajemy, że bardzo – im wyżej, tym jest silniejsza. To jednak nie trafia do przekonania baqueanos. Według nich nasilenie puny nie zależy od wysokości, lecz od okolicy. Są więc doliny czy zbocza, gdzie znajduje się mucha puna – są inne, gdzie jest jej mało. Dowodzą,że czasem cierpi się na nią w głębi doliny, a przestaje ją odczuwać, wydostawszy się na wznoszący się powyżej grzbiet górski. Istnieją też lekarstwa na punę. Najprostszym sposobem ma być intensywne wdychanie wyziewu ziemi lub żwiru wygrzebanego na miejscu. Poza tym puna istnieje – według ich pojęć – tylko w Andach.

Dokładniejszy w opisie jest Witold H. Paryski (W górach Atakamy):

Choroba górska – puna – jest wywołana zmniejszeniem ilości tlenu w rozrzedzonym powietrzu, a objawy jej są bardzo rozmaite i zmienne. Najczęściej występują: ból głowy, zmęczenie, bezsenność, utrudnione oddychanie, bicie serca, brak apetytu, nudności i wymioty. Człowiek dotknięty tą chorobą ma wielkie trudności w posuwaniu się pod górę. Natomiast schodzić na dół może zwykle w normalnym tempie i zejście na niższą wysokość przynosi szybką ulgę (...) Jedne z istniejących teorii głoszą, że występowanie puny w pewnych określonych miejscach jest związane z emancjami żył kruszcowych, np.antymonu, wydzielaniem się gazów podziemnych, większym naładowaniem atmosfery elektrycznością, brakiem przewiewu w zaklęśnięciach terenu i tym podobnymi przyczynami.

Na szczęście polskie góry nie znają podobnych punie zjawisk. Nie zapominajmy jednak, że wzywając nas swymi urokami, przestrzegają także niebezpieczeństwami, wśród nich chorobą górską.

 

Paweł Dzianisz