Aż nie chce się wierzyć: statystyki mówią, że w Polsce, w XXI wieku, co dziesiąta kobieta i co trzeci (tak!) mężczyzna nie myją zębów w ogóle. Nic dziwnego, że szwedzcy stomatolodzy przyjeżdżają do nas, by oglądać próchnicę na dziecięcych zębach – próchnicę, na którą cierpi niemal cały nasz naród. Zdaniem dentystów wystarczy kilkanaście dni bez szczoteczki i pasty, by w jamie ustnej pojawiły się pierwsze zwiastuny próchnicy.

 

 

 

Mycie zębów

Mówimy tu o czynności banalnie prostej, która w ciągu doby nie zajmie nam więcej niż dziesięć minut. Można to załatwić nawet w przerwie na reklamę w trakcie ulubionego serialu! Skąd więc te przerażające dane? A skoro już mowa o reklamach, to w każdym bloku oglądamy przynajmniej jeden filmik zachwalający jakąś pastę lub szczotkę do zębów, trudno więc przyjąć, że ktoś ukrywa przed społeczeństwem istnienie tych utensyliów. Ale do rzeczy. Przypomnijmy podstawowe zasady prawidłowej higieny jamy ustnej.

 

Po pierwsze – szczoteczka

Szczotkujemy zęby po to, żeby zetrzeć z nich tzw. płytkę nazębną: osad, który tworzą na szkliwie bakterie mnożące się na resztkach jedzenia. W naszych ustach mają po temu znakomite warunki: ciepło, wilgotno i dużo pożywienia. Jeśli nie będziemy się ich regularnie pozbywać, zabiorą się za nasze szkliwo, wyżerając w nim próchnicowe dziury. Co dzieje się dalej, wie każdy, kto choć raz w życiu łatał zęby u dentysty: stres, ból i koszty. Wybieramy więc szczoteczkę: najlepiej średniej twardości (z napisem „medium”). Główka szczoteczki dla dorosłych nie powinna mieć więcej niż 2,5 cm – dzięki temu trafimy nią bez kłopotu wszędzie, gdzie trzeba, czyszcząc wygodnie np. zęby trzonowe. Szczoteczki dla dzieci są odpowiednio mniejsze, często o grubych, łatwych do trzymania rączkach. Naprawdę dobrą szczoteczkę znanej firmy można kupić za ok. 8 zł – co nie jest kosmiczną kwotą, zważywszy, że to inwestycja na dwa miesiące. Po tym czasie trzeba już kupić nowy sprzęt.

 

Po drugie – pasta

Warto tu zwrócić uwagę na zawartość fluoru. Jest on naszym sprzymierzeńcem w walce z próchnicą, ale to też nie tak, że im go więcej, tym lepiej. Jeśli na tubce figuruje liczba poniżej 500 ppm, fluoru jest za mało – taka pasta nie będzie działać przeciwpróchniczo. Pasty dla maluchów poniżej 5 roku życia powinny zawierać nie więcej niż 600 ppm fluoru, dlatego że szkraby niedokładnie płuczą buzię i mogą połykać pastę – zwłaszcza gdy ma słodki, owocowy smak. Starszym dzieciom, około 7 roku życia, można już zaproponować „dorosłą pastę”, tj. mającą fluoru około 1000–1500 ppm. Mycie ząbków odbywać się musi pod rodzicielskim nadzorem, a na szczoteczkę trafić ma nie więcej niż kuleczka pasty wielkości ziarnka grochu. Jeśli dziecko otrzymuje w szkole pastylki z fluorem, powinno myć zęby pastą o jego niższej zawartości. Są też specjalistyczne „bomby fluorowe”, pasty, w których stężenie tego pierwiastka wynosi nawet 2000 ppm. Takie stosuje się po zaleceniu stomatologa i należy dokładnie go wypytać o zasady ich stosowania.

Reklama

 

Po trzecie – nitka

Kiedy szczotkujemy zęby, czyścimy tylko ich „awers i rewers”. Żeby dotrzeć do zakamarków pomiędzy zębami, potrzebna będzie nitka. To nie żadna fanaberia – próchnica bardzo często zaczyna się na tych niewidocznych powierzchniach szkliwa. Z własnego doświadczenia przyznać muszę, że nitkowanie to wyższa szkoła jazdy. Aby opanować właściwą technikę, trzeba trochę cierpliwości i prób. Nie warto jednak zniechęcać się po pierwszych niepowodzeniach z plączącą się nicią albo z krwawiącymi dziąsłami: to normalna reakcja, która szybko mija. Nici występują w różnych odmianach: miętowe, woskowane, „puchnące” między zębami, by dokładniej je oczyścić. Polecam wypróbowanie różnych wariacji, lecz miejmy w pamięci, że to kosmetyka, a nie chirurgia – postępujmy z własną szczęką delikatnie, nie próbując przepiłować nitką dziąseł ani odciąć sobie krążenia w palcach.

 

Po czwarte – język

Ilość bakterii kwitnących na porowatej powierzchni języka przyprawia o zawrót głowy. Nie chcemy ich tam, zagrażają naszemu zdrowiu. Bakteryjny nalot można delikatnie zeskrobywać szczoteczką do zębów, choć lepiej robić to specjalnymi przyrządami. Coraz częściej kupić można teraz szczoteczki z gumowymi, miękkimi wypustkami na „odwrocie” główki – służą właśnie do higieny języka. Można też zainwestować w specjalną skrobaczkę, ale te już trudniej dostać, zatem najrozsądniejszym wyjściem wydaje się właśnie taka dwustronna szczoteczka.

 

Po piąte – płukanie

Na finał pora wypłukać jamę ustną. Oczywiście, można użyć samej wody, byle starannie – lecz warto mieć specjalny płyn, który dodatkowo ugruntuje i przedłuży efekty szczotkowania i nitkowania. Przy najszczerszych chęciach nie trafimy zwykłym „sprzętem” we wszystkie zakamarki. A płyn tak. Owszem, szczypie, czasem nawet do łez w oczach – można wtedy spróbować innego, delikatniejszego, bez zawartości alkoholu. Nawet jeśli kupiliśmy taki „bezalkoholowy”, tę przyjemność rezerwujemy dla dorosłych i dla starszych dzieci. Jest bowiem duża szansa, że przedszkolak łyknie go po prostu, zamiast wypluć. Jedna dawka mu raczej nie zaszkodzi, ale po co nerwy?

 

„Myju, myju ząbki”

Ze szczotką oswajać trzeba dzieci od chwili, kiedy pojawią się pierwsze ząbki. Kiedy już maluch myje zęby samodzielnie, musimy go przy tym nadzorować. Na rynku pojawiły się ostatnio (dotąd stosowane przez stomatologów w gabinetach) specjalne tabletki, barwiące płytkę nazębną: coś dla małych leniwców. Kto chciałby iść do szkoły z granatowymi zębami? Dzieciak musi więc szczotkować zęby, póki kolorowy osad nie zniknie. Warto od czasu do czasu zaaplikować je małemu niecierpliwemu, żeby zobaczył, ile czasu naprawdę trzeba, by dokładnie wymyć zęby.

Reklama

 

„Ciała obce”

Sztuczne zęby nie zwalniają z obowiązku dbania o higienę jamy ustnej. Podstawą pielęgnacji jest co najmniej wypłukanie protezy pod bieżącą wodą po każdym posiłku. Koniecznie trzeba też czyścić ją z osadu bakteryjnego przy pomocy specjalnej pasty i szczotki z inaczej skonstruowaną główką. Posiadacze protez są w pewnym sensie uprzywilejowani, mogąc dokładnie obejrzeć efekty mycia, także od środka szczęki – co właścicielom naturalnego uzębienia nie jest, niestety, dane. Więcej czasu na higienę poświęcić też powinny osoby z aparatami korekcyjnymi. Coraz bardziej popularne klamerki są przy czyszczeniu zębów nie lada wyzwaniem. Trzeba się tu nagimnastykować ze specjalnie wyprofilowaną szczoteczką, z okrągłą nasadką do czyszczenia przestrzeni wokół klamerek i między zębami, a także opanować do perfekcji użycie nitki. Zaniedbanie higieny klamerek to szybka droga do masywnej próchnicy.

 

Bożena Paciorek