Czymże jest hipnoza? Ogólnie można powiedzieć, że to szczególny stan świadomości, podczas którego człowiek zawiesza świadomą kontrolę i przyjmuje podawane przez hipnotyzera sugestie, także dotyczące zdrowia. To dlatego zainteresowała się nią medycyna. W Polsce jest metodą uznaną od wielu lat, uczyć się jej można np. w Krakowie u profesora Jerzego Aleksandrowicza.

 

Pewien lekarz, święcie przekonany o swojej niepodatności na wszelkiego rodzaju sugestie, zgodził się to udowodnić kolegom, zajmującym się hipnozą. Gdy, zresztą dość łatwo, zapadł w stan hipnotyczny, zasugerowali mu, że następnego dnia punktualnie o dwunastej przerwie wykonywane zajęcia, wyjdzie na mało uczęszczaną uliczkę i spyta pierwszą spotkaną osobę, czy jej babcia cierpi na nagniotki.

Przywrócony do normalnego stanu lekarz ów zapewniał, że nie doznał żadnych wrażeń i przez cały czas był świadomy, co się z nim dzieje. Nie wspomniał jednak o przekazanej sugestii. A następnego dnia wypełnił ją co do joty. O zasugerowanej godzinie poszedł na wskazane miejsce, poczekał, aż zjawił się pierwszy przechodzień, był nim starszy pan, i wdał się z nim w rozmowę. Wypytywany przez kolegów, którzy zajściu przyglądali się przez okno, o powody, dla których rozmowa ta miała burzliwy przebieg, podał jakieś racjonalne przyczyny, w głębokim przeświadczeniu, że działał z własnej woli. O tym, że wykonał polecenie, przekonało go dopiero świadectwo kolegów, a także absurdalność pytania, jakie zadał zaczepionemu przez siebie człowiekowi.

 

Anegdota ta, opisana przez węgierskiego badacza Vladimira Gleorghiu, dobrze ilustruje problemy, związane z hipnozą. Podatność na nią nie zależy od wykształcenia (choć najłatwiej poddają się jej ludzie o dużej wyobraźni). Człowiek wykonujący polecenia sądzi, iż robi tylko to, co jemu samemu przyszło do głowy. Amnezja taka jest zjawiskiem przejściowym, a odblokowanie pamięci nastąpić może albo spontanicznie – co zwykle wymaga czasu – albo przy pomocy hipnotyzera.

 

Możliwości hipnozy

Dotyczy to wszelkich pozornie zapomnianych zdarzeń, a nawet całych obszarów niegdyś przyswojonej wiedzy. To właśnie zdarzyło się podczas pewnego pokazu zorganizowanego na uniwersytecie w Chicago przez profesora psychologii klinicznej Ericha Fromma. Otóż, podczas seansu polecił on swojemu studentowi wyglądającemu na Japończyka, cofnąć się do trzeciego roku życia i wypowiedział kilka słów po japońsku. I okazało się, że student zaczął mówić znanym mu w dzieciństwie, lecz dawno zapomnianym językiem. Tak go to zafascynowało, że postanowił poddać się kilku następnym sesjom hipnozy, po których mógł posługiwać się tym językiem na co dzień.

Takie przypadki zdarzają się jednak niezwykle rzadko, choć technikę regresingu stosuje wielu terapeutów. Nigdy jednak nie są tak do końca pewni, czy pacjent rzeczywiście odtwarza to, co mu się kiedyś zdarzyło, czy też wszedł w rolę. Ponieważ człowiek nieustannie gra jakąś rolę – ojca, szefa, studenta, fachowca, dobrego kumpla itp. – może także prawie automatycznie zagrać rolę pacjenta przypominającego sobie traumatyczne przeżycie. Zjawisko to znane jest od dawna i ze względu na sprzężenie hipnotyzera z osobą poddaną hipnozie mówi się o „grze we dwoje”, a nawet o „szaleństwie we dwoje”. Nie wyjaśnia to jednak faktu, że takie cofnięcie się w czasie i ponowne przeżycie wypartego zdarzenia często rzeczywiście pomaga zwalczyć chorobę.

 

Freud w pierwszym okresie swoich badań stosował hipnozę, potem jednak ocenił ją negatywnie. To właśnie on spowodował, że hipnoterapia odeszła w cień. Rozwinął natomiast psychoanalizę, bo wierzył, że może chorego uleczyć, przypominając mu wydarzenia, które z jakichś przyczyn wyrzucił z pamięci. Kto jednak wie, czy skuteczność tej techniki nie zależy od sugestywności terapeuty?

Jest coś fascynującego, ale i niepokojącego w tym, jak wiele hipnotyzer może wmówić normalnemu przecież człowiekowi. Jeśli powie, że jest niesamowicie zimno – zahipnotyzowany zacznie marznąć na całym ciele. Jeśli zmieni zdanie i zacznie twierdzić, że robi się gorąco – zahipnotyzowany zacznie się pocić. Jeśli położy mu na ręku monetę, twierdząc, że jest to rozpalone do czerwoności żelazo – powstanie pęcherz świadczący o oparzeniu. Dzięki zwykłej sugestii może sprawić, że części ciała stają się sztywne, bezwładne lub nieczułe na ból, a także kazać widzieć prawie dowolną halucynację. Na przykład, że gdy się obudzi, zobaczy, iż ludzie są łysi. Wszystko będzie postrzegał zgodnie z rzeczywistością, poza tym, że każdy, na kogo spojrzy, wyda mu się pozbawiony włosów. Thorwald Dethlafsen, niemiecki psychoterapeuta, który opisał ten przypadek, wysnuwa stąd wniosek, że hipnoza ukazuje względność postrzegania zmysłami, toteż nie możemy przypisywać zbyt wysokiego prawdopodobieństwa sposobowi, w jaki postrzegamy świat form.

 

Nie jest jednakże prawdą, że osoba zahipnotyzowana spełni każde polecenie hipnotyzera. Jeśli sugeruje on czyny o charakterze antyspołecznym, szkodliwe dla otoczenia czy osoby zahipnotyzowanej lub jawnie sprzeczne z jej sposobem bycia, osoba ta albo wcale nie spełni otrzymanych poleceń, albo będzie zdradzała niepokój i podniecenie, wywołane narzuconą sytuacją. Oto przykład: Trzem osobom zasugerowano, że gdy wyjdą ze stanu hipnotycznego, zjedzą leżący na stoliku batonik, który należy do pewnego dziecka, czego raczej nie powinni robić. Po przebudzeniu jedna z tych osób załatwiła sprawę prosto – stwierdziła, że żadnego batonika nie ma, dwie pozostałe zabrały się za smakołyk, ale były niespokojne i nerwowe.

 

Zastosowanie w medycynie

Początkowo hipnozą posługiwali się głównie psychiatrzy (dla przeciwdziałania lękom, zaburzeniom snu, pamięci, uwagi, w kuracjach odwykowych), później przeszła do wszystkich dziedzin medycyny. W Stanach Zjednoczonych do Towarzystwa Hipnozy Klinicznej należy wielu stomatologów leczących i usuwających zęby pod hipnozą (zwaną hipnoanestezją), a także chirurgów, którzy stosują ją przeważnie jako metodę uzupełniającą. Po operacji, w momencie, gdy pacjent przestaje odczuwać działanie ogólnego znieczulenia, szepczą pacjentowi, w jaki sposób będzie wracał do zdrowia – i często tak się dzieje.

Hipnoza okazała się także skuteczna w leczeniu nadciśnienia tętniczego, dolegliwości ze strony układu trawiennego (wymiotów, skurczów przełyku, kolek żołądka i jelit, zaparcia itd.), a nawet w owrzodzeniach jelit. Hipnozą leczy się też często świąd, półpasiec, rozmaite objawy alergii, brodawki (co przypomina odwieczną praktykę „odczyniania kurzajek”), zaburzenia czynnościowe na tle psychicznym – przykurcze, tiki, zaburzenia mowy, niektóre zaburzenia seksualne – zwłaszcza impotencję i oziębłość. Stosuje się ją przy porodach, powodując ich bezbolesność, a także w astmie oskrzelowej. Przy zwalczaniu alkoholizmu, narkomanii, nikotynizmu jest metodą pomocniczą, tu bowiem potrzebna jest wola zerwania z nałogiem.

 

Nie zawsze hipnoza okazuje się skuteczna. Zależy to zarówno od podatności pacjenta i jego postawy wobec choroby, jak i stosunków ustalonych między terapeutą a chorym, a także od typu stosowanych sugestii. Przeszkodę stanowić może to, że pacjent godzi się na hipnoterapię, bo mu rodzina zawraca głowę, lub przeciwnie – oczekuje cudu. Ponieważ nie rozumiemy do końca zjawiska hipnozy, sprawia ona wrażenie magii. Może dlatego jest skuteczna?

 

Spytałam profesora psychiatrii Tadeusza Bilikiewicza, co sądzi o tej metodzie. Odpowiedział, że ma do niej stosunek sceptyczny. Przeszkadza mu przesadna wiara pacjentów w jej skuteczność oraz to, że uzależnia pacjenta od lekarza.

 

Wiesława Kwiatkowska

 

Historię nowożytnej hipnozy zaczyna się zwykle od austriackiego lekarza Franza Antona Mesmera (1734–1815), autora rozprawy O wpływie planet na ciało ludzkie. Leczył on ludzi w przekonaniu, że uaktywnia płynące z nich fluidy. Seanse „magnetyzmu zwierzęcego”, jak nazwał tę metodę, odbywały się w specjalnej scenerii (przyćmione światło, muzyka, on sam zjawiał się z nagła, ubrany w jaskrawą szatę i patrzył pacjentom głęboko w oczy, dotykając ich ręką oraz metalowym prętem). Pacjenci wpadali w konwulsje, a potem często okazywało się, że są wyleczeni. W 1782 powołano komisję (jej członkiem był sam Benjamin Franklin), która nie znalazła śladów owego „magnetycznego fluidu”, metodę potępiła i zabroniła jej stosowania.

 

Dziś mówi się, że Mesmer wprawdzie odkrył cudowną moc hipnozy, ale zinterpretował ją nieprawidłowo jako magnetyzm.

 

* * *

Przed Mesmerem leczył chorych magnesem przykładanym do ich ciała jezuita Maksymilian Hell, jeden z nadwornych astrologów cesarzowej Marii Teresy, zaś ksiądz J.J. Gassner ze Szwabii uzyskiwał znakomite wyniki w leczeniu, stosując podobno... egzorcyzmy.