Każdy człowiek – bez względu na płeć, wiek, kolor skóry czy miejsce w hierarchii społecznej – do utrzymania się przy życiu potrzebuje (obok stałego dopływu tlenu) pożywienia, czyli regularnego uzupełniania zasobów wody oraz związków organicznych i nieorganicznych, które w procesie przemiany materii zostają przetworzone w energię. Nie wynaleziono dotychczas bardziej efektywnego (ani równie przyjemnego) źródła tej życiodajnej energii, ale całe rzesze poważnych naukowców i dietetyków amatorów nieustannie trudzą się nad udoskonalaniem przebiegu zasilania organizmu.

 

Rewelacyjne „diety cud” nierzadko pozostają w rażącej sprzeczności z zaleceniami lekarzy, którzy przypominają: należy się odżywiać prawidłowo! A to znaczy, że jakość i ilość pokarmu oraz częstotliwość jego przyjmowania powinny być dostosowane do stanu, potrzeb i możliwości organizmu.

Zapotrzebowanie energetyczne na poziomie podstawowym (czyli w warunkach całkowitego spokoju fizycznego i psychicznego) u dorosłego zdrowego człowieka wynosi około 1 kcal na 1 kg masy ciała w ciągu 1 godziny. Około, bo dokładniejsze pomiary wykazują, że nawet ten bazowy wskaźnik zależy od wieku, płci oraz składu ciała. Dla kobiet przyjmuje się np. wartość niższą średnio o 5 proc.

Łatwo obliczyć, że przeciętna kobieta o wadze 60 kg, która postanowi spędzić (bezczynnie!) w łóżku całą dobę, zużyje w tym czasie 1368 kcal.

Wykonując lekką pracę fizyczną, powinna dostarczyć organizmowi około 200 kcal, a przy większym wysiłku – jeszcze 500.

Gdyby liczba niezbędnych kalorii była jedynym kryterium oceny jakości odżywiania, można byłoby ograniczyć dobowe menu do 30 dag świeżej słoniny (2286 kcal) i dwóch ziemniaków (2 x 60 kcal). Oczywiście nikomu, kto ma choćby minimalny wpływ na zawartość swojej spiżarni, taka dieta nie przyjdzie do głowy. Źródła energii powinny być nie tylko zróżnicowane (tłuszcze, węglowodany i białka), ale i wzbogacone o niezbędne witaminy, makro- i mikroelementy.

 

* * *

W 1990 r. Komitet Ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia zaproponował – zalecany dla ludzi zdrowych – optymalny model żywienia, tzw. piramidę zdrowia.

Dieta, dostarczająca 2000 kcal dziennie, powinna się składać z:

  • produktów zbożowych 250–300 g
  • warzyw, owoców i ziemniaków  1 kg
  • mleka (serów) 600 ml
  • mięsa 60–100 g,

z sugestią, by mięso było dość często zastępowane przez ryby, groch, fasolę lub jaja.

Kolejnym zaleceniem jest prawidłowy, równomierny podział dziennej racji pokarmowej, uwzględniający liczbę posiłków, ich wartość energetyczną, objętość oraz różnorodność składników pokarmowych w poszczególnych daniach.

Tradycyjny podział na śniadanie, obiad, kolację – trzy solidne posiłki w ciągu dnia – przechodzi do historii zwyczajów kulinarnych. Rytm życia codziennego i rozwój nauki przyczyniły się do znaczących zmian w sposobach odżywiania. Coraz częściej jadamy „w biegu” – cokolwiek, byle szybko. Albo dużo i „treściwie”, ale dopiero po całym dniu intensywnej pracy.

 

* * *

Gdyby układ trawienny miał zdolność wyrażania swoich opinii – przedstawiłby długą listę skarg i wniosków. Odezwałaby się wątroba i trzustka, dwunastnica i jelito cienkie, ale pewnie najgłośniej protestowałby żołądek, do którego najwcześniej dociera to wszystko, co połkniemy.

Żołądek, najszersza część przewodu pokarmowego, nie lubi być pusty. Ale zbyt pełny – także nie. Wydzielając około 2,5 l soku – czyli wodnego roztworu kwasu solnego i enzymów – musi mieć stale pewną ilość pokarmu do trawienia. W przeciwnym wypadku może zacząć „trawić” sam siebie. Wprawdzie pokrywająca wewnętrzną powierzchnię żołądka warstwa śluzu stanowi barierę ochronną, nieprzepuszczalną dla drażniącego soku żołądkowego, ale to zabezpieczenie działa tylko wówczas, gdy błona śluzowa nie jest narażona na uszkodzenia. A zagrażają jej np. alkohol lub kwas acetylosalicylowy (polopiryna), a więc substancje dość często trafiające do przewodu pokarmowego.

Przepełniony żołądek również nie jest w stanie należycie wywiązywać się ze swoich zadań. Jego pojemność może się wprawdzie powiększyć aż trzykrotnie (od 1000 do 3000 ml), a elastyczna powierzchnia raczej nie grozi pęknięciem z powodu przejedzenia, jednak nadmiar pokarmu może sprawić, że żołądek stanie się magazynem niestrawionych resztek, a nie – wydajną przetwórnią, dostarczającą całemu organizmowi środków do życia.

Logiczny wniosek może być tylko jeden. Na pytanie „jeść czy pojadać” (nie – podjadać!) odpowiedź powinna brzmieć: odżywiać się w sposób racjonalny. 4–5 razy dziennie (co 3–4 godziny), niewielkie porcje, pamiętając, że sygnał sytości z żołądka do mózgu dociera dopiero po około 15 minutach.

Jeśli więc spożyty posiłek wydaje się zbyt skromny – warto odczekać kwadrans, by sprawdzić, jaka będzie reakcja w centrum dowodzenia, w naszym mózgu.

Folgowanie apetytowi na wszystko, co znajduje się na stole i w lodówce prowadzić może do poważnych zaburzeń w funkcjonowaniu całego organizmu. Otyłość jest tylko jednym z wielu skutków braku umiaru i rozsądku w planowaniu żywienia. Ale warto pamiętać, że zalecenie pozbycia się zbędnych kilogramów jest zwykle jednym z pierwszych wskazań lekarza, podejmującego się leczenia jakiejkolwiek innej choroby. Przy znacznej nadwadze stosuje się nawet radykalny zabieg chirurgiczny, którego celem jest zmniejszenie objętości żołądka. Zwykle, po takiej operacji, masa ciała obniża się bardzo szybko.

Wniosek? Zmniejszony żołądek nie zagraża zdrowiu i życiu. Często – ratuje je właśnie. Mniejszy żołądek nie musi być zasługą chirurga. Można po prostu nie dopuścić do zwiększania jego objętości, serwując mu porcje małe, pożywne, łatwe do strawienia. Nawet zbyt duży może się wtedy skurczyć. Z wdzięczności.

 

Karolina Mikonowicz