Wynalezienie leków chemicznych i ich błyskawiczne działanie tak ludziom zawróciło w głowach, że w 1927 r., na kongresie internistów w Amsterdamie, potępiono głodówkę i inne naturalne metody leczenia jako przesądy światło ćmiące. Dopiero przykre rozczarowanie do niektórych z tych cudownych leków zwróciło na powrót uwagę ku sposobom wyklętym. Przypomniano sobie, że długotrwałe posty zalecały różne religie jako część duchowego oczyszczenia, że Sokrates i Platon uprawiali głodówki dziesięciodniowe, a Pitagoras przed podjęciem nauczania na uniwersytecie aleksandryjskim głodował czterdzieści dni. Zaczęto problem badać naukowo.
Wiadomo było, że dorosły człowiek może – nie jedząc, ale pijąc wodę – przeżyć 40–75 dni, znano też zewnętrzne objawy wyniszczenia głodowego. Ale co się dzieje wewnątrz organizmu podczas kolejnych dni całkowitego postu?
Istota głodówki
W czasie swego ewolucyjnego rozwoju człowiek często cierpiał głód, więc ciało nauczyło się gromadzić zapasy na czarną godzinę. Spala pokarm potrzebny do utrzymania prawidłowej przemiany materii, a resztę odkłada w postaci tłuszczu. Organizm człowieka o przeciętnym stanie odżywienia dysponuje zapasami na pokrycie zapotrzebowania na ok. 80 dni, jednakże śmierć następuje zanim dojdzie do całkowitego wyczerpania tych zapasów. Drastycznemu upośledzeniu ulega bowiem układ immunologiczny oraz czynności wszystkich narządów wskutek utraty składników białkowych.
Tłuszcze to najbardziej ekonomiczny sposób magazynowania energii, bo ich wartość energetyczna w przeliczeniu na masę substancji jest większa niż węglowodanów i białek, toteż stanowią 85 proc. zapasów. Problem jednak w tym, że do podtrzymania czynności ośrodkowego układu nerwowego potrzebna jest glukoza w ilości ok. 150 g/dobę, a zapasy tego cukru wyczerpują się w ciągu pierwszej doby głodowania. Chcąc nadrobić ten brak, organizm zaczyna gwałtownie wytwarzać glukozę z aminokwasów, które czerpie z białek wchodzących w skład różnych tkanek. Zabiera się za mięśnie szkieletowe, a także za różne patologiczne twory, zastarzałe ogniska zapalne, komórki zwyrodniałe i chore, jednocześnie starając się oszczędzać najcenniejsze narządy – mózg i serce. Po 5–10 dniach zapotrzebowanie mózgu na glukozę zmniejsza się, bo komórki nerwowe zaczynają w coraz większej ilości zużywać zamiast glukozy tzw. ketokwasy, wytwarzane w wątrobie z kwasów tłuszczowych.
Te 5–10 dni to czas, gdy w organizmie najwięcej się dzieje, przestawia się on bowiem na głodową, spowolnioną przemianę materii. W tym czasie u niektórych ludzi pojawiają się bóle głowy, swędzenie skóry, znaczne osłabienie, nudności. Tłumaczy się to uwalnianiem toksyn i ich przenikaniem do krwi. Inni od początku czują się dobrze, a nawet odczuwają wzmożoną energię. Ale u jednych i drugich występuje dręczące uczucie głodu, które znika po kilku dniach – zwykle trzech – czyli wtedy, gdy wskutek zmienionej przemiany materii pojawia się kwasica ketonowa (aceton i inne kwasy). To wtedy wydychane powietrze oraz pot mają tak przykry zapach, że trzeba otwierać szeroko okna, ponieważ jednak głodujący krzyczy, że mu zimno, lepiej z nim nie przebywać w tym samym pokoju. Przykrych objawów może być więcej – a może ich nie być wcale. Są ludzie, którzy, gdy minie uczucie głodu, dosłownie odżywają, przepełnia ich energia i radość życia.
Przypadków wyleczenia głodówką różnych chorób jest tak wiele, że nosi ona nazwę „operacji bez noża”. Szczególnie dobrze leczą się nią choroby serca, żołądka, wątroby, trzustki i nerek, reumatyzm, przewlekłe zakażenia, zapalenia bakteryjne, hemoroidy, żylaki – chyba wszystko poza nowotworami złośliwymi i gruźlicą płuc.
Słabe strony
Po zakończeniu głodówki organizm nadal pracuje w oparciu o oszczędny płomień i jeśli jemy tyle samo, co przed nią, nie daje sobie rady z nadmiarem pokarmu, więc zaczynamy tyć. Po każdej kolejnej głodówce organizm szybciej zmniejsza zużycie kalorii, a po jej zakończeniu wolniej dochodzi do normy, czyli za każdym razem chudnie się wolniej, a tyje szybciej. Zjawisko to nosi nazwę wahadła diety lub efektu jo-jo. Ponadto gwałtowne schudnięcie powoduje, że ciało staje się obwisłe, następnie zaś elastyczne struktury tkanki zastępuje czysta tkanka tłuszczowa i trzeba wielu ćwiczeń na siłowni, by temu zaradzić.
Specjaliści odpowiadają, że „zakończenie głodówki to przejście do drugiego, ogromnie ważnego etapu kuracji, czyli do okresu odbudowy. Okres ten, czyli stopniowe przyzwyczajanie się do jedzenia, musi trwać tak długo, jak długo trwała sama głodówka. Jest to zrozumiałe, gdyż im dłużej ona trwała, tym bardziej ustrój przestawił się na tory endogennego żywienia, a w przewodzie pokarmowym tym bardziej zaznaczył się pewien zanik z bezczynności. Przejście to trzeba zaczynać niezwykle ostrożnie, poczynając od płynów – nawet rozcieńczonych – podawanych co pewien czas w małych ilościach. Jeśli głodówka trwała trzy tygodnie, okres odbudowy – czyli powrotu do żywienia – musi trwać trzy tygodnie.
(...) Charakterystyczne dla okresu odbudowy jest szybko narastające zjawisko „hiperkompensacji”, a więc nie tylko szybkiego, ale i jakby nadprogramowego odtwarzania sił i zdrowia. występuje pobudzenie regeneracji z tworzeniem młodych, zdrowych komórek, rany goją się szybciej niż przed głodówką, szybko przyrasta waga ciała i siła fizyczna, toteż nawet u ludzi chudych i anemicznych głodówka w okresie odbudowy powoduje przyrost wagi ciała, poprawę stanu krwi i ogólny wzrost sił życiowych. (Kinga Wiśniewska-Roszkowska).
Jedno jest pewne: całkowita głodówka nie jest metodą na odchudzanie ani zwalczanie chorób. Chyba że traktuje się ją jako wstęp do przebudowy życia i odnowy duchowej, co nawiasem mówiąc, wielu z nas by się przydało. Zresztą, każdy człowiek jest inny, ma inne tempo spalania pokarmów, więc nie istnieje jedna recepta. Moja koleżanka, lekarka, stosuje co roku całkowitą głodówkę przez cały Wielki Post i bardzo to sobie chwali. Inna – urbanistka, gdy czeka ją nawał pracy, je wyłącznie czarne winogrona, pije wodę mineralną i to jej pozwala pracować naprawdę wydajnie. Być może każdy powinien sobie znaleźć własną metodę na szczupłą sylwetkę i pełne siły witalnej życie.
Tekla Komorowska