O tym dlaczego Polacy wciąż przegrywają walkę z próchnicą, mówi dr nauk med. MIROSŁAWA PELLOWSKA-PIONTEK.

 

– W polskich gabinetach stomatologicznych nieustannie toczy się walka z próchnicą. Co to za choroba?

– Próchnica z naukowego punktu widzenia to demineralizacja nieorganicznej części zęba, po której następuje rozkład części organicznej. Od niepamiętnych czasów jest dokuczliwą chorobą wszystkich pokoleń Polaków. Wbrew obiegowym opiniom, nie należy o nią winić genów, które decydują tylko pośrednio o stanie uzębienia. Owszem, dziedziczymy informacje o kształcie i budowie zęba, a także o sprawności układu immunologicznego, od czego zależą rozmiary próchnicy. Jednak próchnica szerzy się w naszym kraju przede wszystkim z powodu braku higieny. Jest bowiem chorobą infekcyjną, wywoływaną przez różne drobnoustroje.

 

– Czy to znaczy, że próchnica jest chorobą zakaźną i można się nią zarazić?

– Oczywiście! O tym niestety mało osób pamięta i przez to już maleńkie dzieci, jeszcze bez ząbków, zarażają się próchnicą od matek, które mają niewyleczone uzębienie. Oblizywanie smoczka, łyżeczki, serdeczne pocałunki umożliwiają przedostanie się do jamy ustnej dziecka śliny matki, a z nią i bakterii. W sprzyjających warunkach jakie stwarza jama ustna, bakterie się mnożą i atakują zęby. Te sprzyjające bakteriom warunki to wilgotność i odpowiednio wysoka temperatura. Jeżeli więc się nie dba o higienę, w tzw. miejscach retencyjnych, głównie w bruzdach zębów trzonowych i w okolicach przyszyjkowych zębów oraz w przypadku osób starszych – obnażonych korzeni zębów, to w tychże miejscach osadza się tzw. płytka nazębna, składająca się z bakterii, złuszczonego nabłonka i węglowodanów. Kwasy wytwarzane przez bakterie powodują demineralizację, a potem pełną destrukcję szkliwa i zębiny. Właściwe pH jamy ustnej wynosi 6,8. Gdy poziom kwasów wzrasta, pH spada poniżej 5 i wówczas łatwo o uszkodzenie szkliwa.

 

– Czy to, co jemy, ma wpływ na zdrowie zębów? Może przyspieszać, albo opóźniać próchnicę?

– Badania potwierdzają zależność między występowaniem próchnicy a ilością spożywanego cukru. Widziałam nieraz, że już dziecko w wózku zamiast tradycyjnego smoczka dostaje lizaka w kształcie smoczka! A dla zębów im słodyczy mniej oraz im później się je wprowadza, tym lepiej. Ważne też jakie słodkości jemy: szybkie zjedzenie nawet całej czekolady wyrządzi mniej szkody, niż długie ssanie landrynek czy lizaków. Podobnie szkodliwe są słodycze oklejające zęby i przez to wolno się wypłukujące.

Wielkim zagrożeniem dla zębów są również wszelkie kolorowe słodkie napoje obniżające na długo poziom pH w jamie ustnej. Niektóre zawierają ponadto szkodliwe kwasy, które mogą wytrawiać czyste zęby i powodować nadżerki szkliwa. Niebezpieczne dla zębów jest podjadanie między posiłkami, i to nie tylko słodyczy, gdyż cukry są obecne prawie wszędzie.

Reklama

 

– Czy wszystko co słodkie jednakowo szkodzi?

– Nie wszystkie cukry są jednakowo szkodliwe. Najgorsze są tzw. cukry proste i dwucukry, czyli glukoza, fruktoza i sacharoza, uznawane za najbardziej kariogenne. Są one najszybciej przetwarzane na kwasy. Cukry złożone, takie jak np. skrobia obecna w mące, ziemniakach czy ryżu, są w znacznie mniejszym stopniu próchnicotwórcze.

Pacjenci o słabych zębach powinni więc zastępować cukier środkami słodzącymi, które nie mają właściwości fermentacyjnych. Cukry bardzo mało kariogenne, jak sorbitol czy ksylitol, a zwłaszcza wykazujące pewne działanie antybakteryjne, wykorzystywane są np. w gumach do żucia. Znajdziemy je również w takich owocach, jak maliny, truskawki, borówki, czarna porzeczka, śliwki, żurawiny, czereśnie, owoce jarzębiny. Także bezpieczne są dla naszych zębów słodziki, które jednak budzą zastrzeżenia z innych powodów.

 

– Niektórzy twierdzą, że myją zęby, a więc teoretycznie usuwają szkodliwe skutki jedzenia i picia, a mimo to mają  próchnicę.

– Próchnica nie powstaje w ciągu jednego dnia. Proces przejścia bakterii przez szkliwo i doprowadzenie do ubytku trwa pewien czas, którego długość jest uzależniona od wielu czynników. Powstawanie żółtawego osadu bakteryjnego, nawet pomimo mycia zębów, świadczyć może np. o zbyt rzadkim czyszczeniu zębów lub też niewłaściwych ruchach szczoteczki, nieusuwającej resztek pokarmowych.

Zęby powinniśmy czyścić po posiłkach, minimum 3 minuty i przynajmniej dwa razy dziennie. W tym czasie należy wykonywać szczoteczką ruchy wymiatające od dziąseł do korony zębów, aby usunąć wszelkie resztki pokarmowe. Pacjenci najczęściej wykonują ruchy szorujące, co prowadzi do wcierania płytki bakteryjnej w przestrzenie międzyzębowe. Można to porównać do zamiatania śmieci pod dywan. Nie należy też zbyt energiczne naciskać szczoteczki, gdyż może to doprowadzić do zmian abrazyjnych na zębach, czyli ścierania szkliwa. Konieczne jest też posługiwanie się nicią dentystyczną, najlepiej nasączoną fluorem, która jest w stanie dotrzeć do przestrzeni międzyzębowych. Nie należy też zapominać o czyszczeniu aparatów ortodontycznych i uzupełnień protetycznych, które także są siedliskiem bakterii.

 

– Jakie znaczenie ma dla zapobiegania próchnicy wybór pasty do zębów?

– Każda pasta jest w zasadzie dobra, gdyż jest tylko czynnikiem pomocniczym, ułatwiającym usuwanie resztek pokarmowych. Ale np. obecność w paście fluoru pomaga zapobiegać próchnicy, warto zatem taką pastę wybrać. Najlepsze są pasty zawierające aminofluorki, czyli organiczne związki fluoru, które najłatwiej się wbudowują w ząb. Dodatkowymi kryteriami przy wyborze pasty powinny kierować się osoby, cierpiące np. na schorzenia przyzębia. Wtedy zalecane są pasty z dodatkiem ziół. Są też specjalistyczne pasty używane okresowo np. przy parodontozie czy nadwrażliwości zębów na bodźce.

– Modne są ostatnio metody mające zapobiegać próchnicy, a niejako i zastępujące mycie zębów. Np. żucie specjalnej gumy, czy zjedzenie jabłka.

– Żucie gumy bez cukru, podnoszącej poziom pH jest polecane, gdy po jedzeniu nie mamy okazji umyć zębów. Żucie powoduje zwiększone wydzielanie śliny, która mechanicznie oczyszcza zęby. Nie należy jednak żuć dłużej niż pięć–dziesięć minut. Ślinianki mają pewną wydolność i w miarę upływu czasu w wydzielanej ślinie jest coraz mniej cennych dla zębów składników mineralnych. Długie żucie gumy może doprowadzić też do przerostu mięśni żwaczy. Natomiast zjedzenie twardego jabłka może co najwyżej trochę oczyścić zęby z osadów. Trzeba jednak jasno powiedzieć: w miejsce prawidłowego mycia zębów po posiłkach, nie ma żadnego innego „zamiast”. I to jest podstawowa zasada w zapobieganiu próchnicy.

 

Czy w poszczególnych okresach życia jesteśmy bardziej lub mniej podatni na próchnicę?

– Na próchnicę narażone są przede wszystkim dzieci i młodzież, gdy szkliwo jest jeszcze cienkie i proces mineralizacji nie został w pełni zakończony. Rodzice często lekceważą próchnicę zębów mlecznych uważając, że one przecież i tak wypadną. Tymczasem od zębów mlecznych zarażają się próchnicą zęby stałe, gdyż podczas ich wyrzynania zęby mleczne są wciąż obecne w jamie ustnej. A to dzieci właśnie lubują się w słodyczach, kolorowych napojach i podjadaniu między posiłkami, zaniedbując jednocześnie mycie zębów.

Bardzo narażeni na próchnicę są też wszyscy, którzy cierpią na zaburzenia wydzielania śliny. Takie kłopoty mają np. pacjenci z chorobą nowotworową po naświetlaniach i chemioterapii. Ślina spełnia ważną rolę w obronie przed bakteriami: obmywa zęby, oczyszcza je mechanicznie, zawiera też składniki mineralne (m.in. związki wapnia, fosforu, fluor) neutralizujące kwasy, które mineralizują śladowe ubytki szkliwa, niezauważalne gołym okiem. Zdarza się, że dzięki działalności śliny, tzw. plama próchnicza może ulec samowyleczeniu. Przy suchości jamy ustnej próchnica rozwija się w piorunującym tempie i wtedy u tych pacjentów trzeba stosować fluorową profilaktykę profesjonalną w gabinecie stomatologicznym

 

– W ostatnich latach pojawił się hit usuwający próchnicę: cudowny żel, który miał zastąpić borowanie i leczenie zębów w gabinetach dentystycznych. Zbawienny da tych, którzy na samą myśl o stomatologu umierali ze strachu przed bólem.

– Owszem, my też mieliśmy „Carislov”, ale usuwanie ubytków za pomocą tego żelu jest stosunkowo drogie, a ponadto żel nie jest w stanie całkowicie zastąpić borowania. Najczęściej ubytek szkliwa trzeba jednak rozwiercić, podobnie jak i usunąć stare wypełnienie. Ale znacznie lepszy sprzęt, którym obecnie dysponujemy, przede wszystkim szybkoobrotowe wiertarki o mniejszych drganiach i stosowanie na życzenie pacjenta znieczuleń, pozwalają leczyć próchnicę prawie bezboleśnie.

 

Niedawno czytałam, że np. w USA czy w Szwecji praktycznie już nie ma próchnicy i dentystom może grozić bezrobocie. W Polsce im nie zagraża...

– Polskie badania, przeprowadzone w 2002 roku na zlecenie WHO (Światowej Organizacji Zdrowia), przyniosły dramatyczne wyniki. Tylko 46 procent dzieci w wieku trzech lat nie ma próchnicy, co oznacza, że więcej niż połowa maluchów już ją ma! Natomiast wśród osiemnastolatków tylko 62 procent ma pełne uzębienie, a statystyczny przedstawiciel tej grupy ma siedem zębów zaatakowanych próchnicą.

Wśród dorosłych, osoby w przedziale wiekowym 35–44 lata mają średnio 19 zębów dotkniętych próchnicą, a 1,6 procent jest już bezzębnych! W wieku emerytalnym, a więc w przedziale wiekowym 65–74 lata już około 35 procent Polaków jest bezzębnych. Statystyczny przedstawiciel tej grupy ma 5 zachowanych zębów, podczas gdy w USA –16, a w Japonii – 12.

W naszym kraju, niestety, próchnica jest chorobą społeczną.

 

– Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała Anna Klim