Zalążków myślenia o soczewkach kontaktowych szukać należy w pracowni Leonarda da Vinci. To on w 1585 roku zaczął rozważać możliwości korygowania wzroku bezpośrednio na powierzchni oka. Pięćdziesiąt lat później zafascynowany tym problemem był Kartezjusz, jednak dopiero w 1889 roku, szwedzki lekarz August Muller po raz pierwszy założył soczewkę na ludzkie oko. I jak wszystko co pionierskie daleka była od doskonałości. Wykonana ze szkła, pokrywała całą powierzchnię oka, a żeby ją dopasować trzeba było wypróbować około tysiąca egzemplarzy. Niebagatelnym problemem okazał się sam ciężar soczewki, utrudniający utrzymanie jej we właściwym położeniu. Pracowano nad tym do lat trzydziestych XX w., kiedy to amerykański optometrysta William Feinbloom zastosował dużo lżejszą soczewkę polimerową. Ale i ta nie zyskała w pełni uznania.

 

Na szeroką skalę zaczęto produkować dopiero w roku 1948 soczewki rogówkowe, które nie pokrywały powierzchni całego oka, a tym samym pozwalały mu szybciej przystosować się do współpracy z ciałem obcym. Szybciej, co nie oznaczało natychmiast. Przyzwyczajenie oka do noszenia takich soczewek nadal trwało za długo, a poza tym kurz i inne zanieczyszczenia, dostające się pod ich powierzchnię powodowały otarcia rogówki. Rzecz tkwiła w twardości tworzywa, a wpadli na to czescy badacze soczewek Wichterle i Lim, którzy w Pradze, w 1963 roku opatentowali pierwsze miękkie soczewki rogówkowe. Wprowadzono je na rynek w 1971 roku i one to stały się podwaliną współczesnych soczewek kontaktowych.

Zaletą korekcji wzroku za pomocą soczewek kontaktowych bez wątpienia jest wyeliminowanie okularów. Nie tylko o to jednak chodzi. Soczewki bowiem, w przeciwieństwie do okularów nie ograniczają pola widzenia, a poza tym korygują wzrok, nie powiększając widzianego obrazu, przez co nie zniekształcają widoku otoczenia. Umożliwiają również korekcję wzroku, dając komfort widzenia nawet w przypadku wysokich rozbieżności wad pomiędzy obojgiem oczu.

Warto również zauważyć, że soczewki nie zaparowują, i że – korzystając z najnowszych modeli – można w nich uprawiać każdy rodzaj sportu.

To zalety. A wady?

Reklama

 

Soczewek nie mogą nosić osoby, które cierpią na chroniczne zapalenia spojówek, zespół suchego oka i brak czucia w rogówce. Niektóre przejściowe schorzenia również uniemożliwiają używanie soczewek, należą do nich: alergie, zapalenia, infekcje lub podrażnienia oka albo powiek, okresy osłabienia organizmu, stosowanie niektórych leków, zwłaszcza okulistycznych i przebywanie w nadmiernie suchych lub zapylonych pomieszczeniach.

Trzeba pamiętać, że zakładając soczewki, przed ich dotknięciem, należy dokładnie umyć i wysuszyć ręce. Natomiast po zdjęciu soczewek trzeba je przechowywać w specjalnym płynie, chroniąc je w ten sposób przed zanieczyszczeniem. Okuliści przypominają przy tym, że płyny do przechowywania soczewek mają określony termin ważności, po upływie którego tracą właściwości. Użytkownicy muszą więc co jakiś czas sprawdzać, czy termin ten nie minął. Zwracać też trzeba uwagę, żeby soczewki były całkowicie zanurzone w płynie, ponieważ wysuszone pokrywają się drobną siatką pęknięć, kwalifikując je do wyrzucenia. O konieczności zwiększenia higieny oczu, od której praktycznie wolni są posiadacze okularów, wspominać chyba nie trzeba.

Te niewątpliwe uciążliwości do niedawna odstraszały wielu potencjalnych użytkowników. Dlatego też w 1995 roku firma Johnson&Johnson wypuściła na rynek jednodniowe miękkie soczewki kontaktowe, sprzedawane zazwyczaj w kompletach wystarczających na miesiąc lub dłużej. Eliminują one kłopoty związane z przemywaniem i przechowywaniem soczewek, gdyż po jednym dniu noszenia po prostu się je wyrzuca. Również ryzyko zgubienia takiej soczewki nie stanowi już takiego problemu. Najważniejsze jednak, że codzienna wymiana soczewek na nowe zmniejsza w znacznym stopniu ryzyko infekcji oka, jak również eliminuje występowanie ograniczających widoczność osadów na powierzchni soczewki.

 

Jacek Kania