Nieduża, miękka kulka pod skórą. Troszkę się przesuwa, korci, żeby dotykać i sprawdzać, jak rośnie. Co to może być? Ponieważ zazwyczaj nie boli, nie biegniemy do lekarza. Czas mija, kulka rośnie... Skłonni jesteśmy ją lekceważyć, chyba że właśnie zacznie pobolewać. Iść do lekarza, czy dać spokój?

 

Od razu sobie powiedzmy, że tłuszczak – bo ta podskórna, miękka kulka to zwykle właśnie tłuszczak – jest nowotworem. Ale chwileczkę, na razie nie ma powodów do paniki – tłuszczaki zaliczają się bowiem do nowotworów niezłośliwych, a ich leczenie nie jest konieczne. I właściwie na tym moglibyśmy zakończyć. Chyba że chcemy dowiedzieć się o tłuszczakach nieco więcej, na przykład…

 

… Skąd się biorą?

Tłuszczaki, jak się można domyślić, zbudowane są z tkanki tłuszczowej. Stąd ich miękkość w dotyku. Mogą się dawać lekko przesuwać, zwykle też nie bolą, chyba że rozrosną się do większych rozmiarów i będą delikatnie uciskać na nerwy. Rosną powoli, mogą osiągać do dziesięciu cm średnicy. Pojawiają się u ludzi po czterdziestce, ale zdarzają się też u dzieci. Gdzie występują? Na ogół na tułowiu, czasem także na rękach, ramionach czy nogach, na karku – słowem: wszędzie. Kiedy są małe, nie rzucają się w oczy i przeważnie tylko właściciel jest świadom ich istnienia. Ma je jedna osoba na tysiąc. Tylko skąd mamy wiedzieć, że to tłuszczak? I w związku z tym – skąd pewność, że…

Reklama

 

… To niegroźne?

Otóż właśnie. Tego pewni być nie możemy. Nie mamy bowiem, nie będąc specjalistami, wystarczającej wiedzy, by „przez skórę” zdiagnozować sobie samemu charakter guzka. Może on być tłuszczakiem, kaszakiem, może być też włókniakiem. I to jest pierwszy i podstawowy powód do wizyty u lekarza specjalisty. Najlepiej wybrać się na wizytę w miarę wcześnie, kiedy tłuszczak – załóżmy na razie, że to nic innego – jest jeszcze mały. Dlaczego? Choć z tłuszczakiem lub tłuszczakami można żyć długo i szczęśliwie, te większe i osadzone w bardziej widocznych miejscach są zwyczajnie nieestetyczne. A jedynym sposobem na pozbycie się ich jest interwencja chirurgiczna. Tłuszczaki zwyczajnie wycina się spod skóry i nie ma innej metody, nie podziałają tu żadne maści, okłady czy masaże. Zatem…

 

… Kroimy?

Kroimy. I nie ma czego się obawiać, ani broń Boże powoływać się na ludowe przesądy, jakoby „rak bał się noża”. Po pierwsze, to nie rak. Ta nazwa określa wyłącznie nowotwory złośliwe. Zresztą żaden rak noża się nie boi, tym bardziej więc w tym wypadku nie ma powodu, by sama operacja napędziła nam strachu. Operacja, nawiasem mówiąc, to nawet zbyt szumne określenie zabiegu pozbywania się tłuszczaka. Lekarz wykonuje ów zabieg w drobnym znieczuleniu miejscowym, wycinając tłuszczaka – lub wszystkie, w czasie jednej sesji – najlepiej bez otaczających tkanek. Na rozcięcie zakłada się kilka szwów, które zostaną zdjęte po tygodniu. Nie ma potrzeby pozostawania w szpitalu, zabieg wykonywany jest w warunkach ambulatoryjnych i należy do typowych, drobnych zabiegów w rodzaju „zróbmy to w przerwie na lunch”. Pokaźne tłuszczaki można usuwać metodą liposukcji, czyli odsysania tłuszczu, tak jak robią to chirurdzy kosmetyczni, „odchudzając” osoby majętne a otyłe. Taki zabieg liposukcji polega na nacięciu skóry i wprowadzeniu do wnętrza tłuszczaka grubej igły, połączonej z maszyną odsysającą. Po wszystkim – zakłada się opatrunek uciskowy. Brzmi to może mało porywająco, ale obie metody działają skutecznie – tłuszczaki raz usunięte nie odrastają. Jasne jest więc chyba, że…

 

… Nie ma na co czekać

Łatwiej jest pozbyć się małego tłuszczaka niż takiego, który rozrósł się i w zależności od położenia gniecie, krępuje ruchy albo boli uciskany przez fragmenty odzieży. I zabieg będzie krótszy, i szwów mniej, i blizna mniejsza, szybciej zagojona, więc później mniej widoczna. Dla tych, którzy będą się mimo wszystko niepokoić, lekarz może zlecić wykonanie najpierw biopsji lub po wycięciu tłuszczaka – badania histopatologicznego. Tak na wszelki wypadek, żeby wykluczyć wszelkie obawy o złośliwość guzka. Idźmy więc do lekarza, to na pewno nie zaszkodzi, a pomóc może.

Reklama

 

A jeśli to rak?

Zdarzają się nowotwory złośliwe, podobne nieco do tłuszczaków, tak zwane tłuszczakomięsaki. Jednak trzeba wiedzieć, że występują o wiele rzadziej niż tłuszczaki, o których tu mowa – rzadziej nawet do stu razy. Różni je przede wszystkim lokalizacja: siedzą w jamie brzusznej lub w okolicach biodra czy kończyn dolnych, znacznie głębiej pod skórą niż tłuszczaki, tak więc lekarz będzie mógł szybko określić, z czym mamy do czynienia. Jak powiedzieliśmy powyżej, pomocną metodą diagnostyczną jest biopsja, obraz komórek tłuszczakomięsaka pod mikroskopem jest bowiem wyraźnie inny. Jak w każdym przypadku nowotworu złośliwego tempo reakcji jest tu bardzo istotnym czynnikiem, powiedzieć można: wręcz główną kartą przetargową w tej rozgrywce.

 

Marianna Królikowska