Ostrokrzew paragwajski, bardziej znany pod mianem yerba mate to drzewo rosnące dziko – mimo nazwy – także w Argentynie, Chile, Peru i Brazylii. Najbujniejsze okazy pochodzą jednak z Paragwaju, gdzie są także uprawiane. Skłonni do zażywania środków halucynogennych Indianie od niepamiętnych czasów wyprawiali się po tę roślinę w rejon Mbaracayú, 600 km od Asunción.

 

Genealogię pozostałych nazw podaje w swojej relacji z początku XX w. podróżujący Na ciemnych wodach Paragwaju Stefan Barszczewski, według którego roślina ta: „ma też nazwę własną: acu albo coa w języku Guarani. Hiszpanie nazwali napój z niej sporządzony yerba mate z powodu tykwy: yerba – ziele, mate – tykwa, z której jest wciągany do ust przez długą, zwykle srebrną, rurkę zakończoną u dołu kulką (bombilla), podziurawioną jak sitko”.

Reklama

 

Jezuicki monopol

Gdy pod koniec XVI w. w zamieszkane przez plemię Guarani dorzecza Parany dotarli misjonarze jezuiccy, szybko dostrzegli korzyści, jakie daje picie naparu z yerba mate. Udomowienie tej rośliny było arcytrudnym przedsięwzięciem, jednak po wielu latach prób i eksperymentów zakończyło się powodzeniem. W XVIII w. najlepsza gatunkowo yerba mate pochodziła z guarańskich upraw przy redukcjach, z tak zwanych yerbales, których specyfikę opisywał w książce Na cmentarzyskach Indjan kolejny Polak przebywający w tym rejonie świata – Mieczysław Lepecki: „Nie są to we właściwym tego słowa znaczeniu plantacje, lecz kawałki lasu, gdzie rośnie dużo drzew hervowych w stanie dzikim. Chcąc zajmować się zbieraniem hervy, trzeba wyszukać odpowiednie miejsce w lesie, gdzie tych drzewek jest wielka ilość, oczyścić je z podszycia, w miarę możności i z dużych drzew, a uzyskany w ten sposób gaik, zwany właśnie «herval» jest gotów do eksploatacji. Właściciel hervalu dzieli go na trzy części i obcina liście co rok z innej, ponieważ rok rocznie obcinane drzewko marnieje”.

Redukcje miały się najlepiej na południu, a to dzięki Roque Gonzalezowi – potomkowi znakomitej rodziny z Asunción, będącemu doskonałym przykładem konkwistadora przemienionego w energicznego apostoła. Wydaje się, że to właśnie on dał impuls do hodowli i uprawy zbóż (a były to czynniki decydujące dla przemiany kulturowej, o jakiej marzyli jezuici), jak również do produkcji herbaty paragwajskiej, co miało przysporzyć nade wszystko bogactwa redukcjom i sprawić, że mówiono o nich jako o „imperium”.

Po kasacji zakonu i opuszczeniu przez jezuitów w 1767 r. paragwajskich reducciones, plantacje podupadły, a imponujące budowle zarosły lasem. Próby podejmowane przez Hiszpanów oraz ich indiańskich niewolników w celu założenia podobnych plantacji mate długo nie dawały wyniku.

 

Przez żołądek do… gardła

Studia naukowe nad yerba mate, jej uprawą i użyciem zapoczątkował Aimé Goujaud – francuski lekarz i naturalista – znany jako Bonpland. W 1820 i 1821 r. odwiedził Paragwaj, gdzie ubiegał się o pozwolenie na badania niektórych roślin. Ponieważ obawiano się, że jego studia mogą przyczynić się do zerwania monopolu na uprawy yerba mate, został osadzony w więzieniu. Wypuszczono go dopiero w 1829 r. po interwencji rządu francuskiego oraz Aleksandra von Humboldta, któremu towarzyszył ponad ćwierć wieku wcześniej w podróży po Ameryce Środkowej i Południowej.

Kolejni plantatorzy walczyli z przeciwnościami natury przez wiele lat, nim zdołali okiełznać zdziczały krzew. Dopiero w 1896 r. Federico Neumann przebywający w kolonii „Nueva Germania” w Paragwaju, po wielu nieudanych próbach, otrzymał kiełkujące nasiona. Stosowane do tej pory metody sadzenia nasion nie dawały dobrych rezultatów. Powody wyjaśnia w Argentynie, Paragwaju, Boliwii: wrażeniach z podróży Mieczysław Fularski: „Jezuicki sekret sztucznego hodowania yerby polegał na tym, że przed zasianiem ziarnek, które posiadają twardą skorupę, uniemożliwiającą normalne kiełkowanie, dawano je do zjedzenia kurom i innym ptakom. Dopiero po przejściu ich przez ptasi żołądek i zmiękczeniu skorupki przez soki żołądkowe zasiewali je do wilgotnej ziemi, chroniąc przed promieniami słonecznymi, aż do chwili ukończenia kiełkowania”.

Dość dziwaczny przykład tego samego zjawiska znajdujemy na Galapagos, gdzie pomidory tam rosnące wytwarzają nasiona, które zanim wykiełkują, muszą przejść przez układ pokarmowy żółwia słoniowego. Przypuszczalnie powolna wędrówka przez zwierzęce jelita kończy proces osłabiania ich łupiny.

 

Herbaciany kalumet

Już u Guaranów picie yerba mate wiązało się z bardzo przestrzeganym obrządkiem. Zaparzanie celebrował matero, który podawał naczynie kolejno osobom według ich ważności. Przypomina to zwyczaj preriowych Indian związany z ceremonialnym wypalaniem kalumetu. Niepisane prawo rubieży nad La Platą czy Paraną mówi, że zbliżając się na odludziu do nieznanych osób, powinno się klaskać.

Symbolika tego gestu jest prosta – oznacza, że przybysz nie ma w rękach broni, a jego zamiary są pokojowe. W rewanżu gospodarze okazują gościnność podaniem przybyszowi yerba mate. Ceremonia jej wspólnego picia jest traktowana bardzo poważnie, co potwierdza szereg relacji podróżników, choćby Ignacego Domeyki z połowy XIX w. w Moich podróżach. Pamiętnikach wygnańca: „Oprócz tego mają zwyczaj tutejsi mieszkańcy pić i drugich częstować napojem, który się zowie mate. […] Zaledwo człowiek zsiądzie z konia, gospodyni rzuca do małego kubka szczyptę ziela, zalewa to ziele gorącą wodą, kładzie bombillę i podaje tak przyrządzoną matę przychodniowi. Poważny gaucza siada, nie mówiąc słowa i ze spuszczoną głową ciągnie z długiej rurki ów ulubiony napój, a nikt mu niewczesnymi zapytaniami nie przerywa spokojności; potem oddaje kubek, który zazwyczaj służy dla całej kompanii, zapala swoje cygaro i poczyna się rozmowa”.

Indianie odróżniali zwyczajowe picie yerba mate od jej użycia leczniczego. Proces przyrządzania wodnego wyciągu w celach medycznych wymaga cierpliwości, gdyż trwa całą dobę.

 

Zdrowsza siostra kofeiny

Badania udowadniają, że yerba mate wspomaga system immunologiczny organizmu, zarówno poprzez bezpośrednie działanie na zarazki, bakterie i wirusy, jak również podniesienie poziomu ogólnej odporności organizmu. Odżywcze składniki tej rośliny prawdopodobnie odgrywają tu główną rolę, ale możliwe jest także, że inne czynniki mają na to wpływ, stymulując aktywność białych ciałek krwi.

Napar z ostrokrzewu jest moczopędny i bardzo korzystny w przypadku problemów z pęcherzem. Ma także dobroczynny wpływ na przemianę materii poprzez aktywowanie ruchów perystaltycznych. Ułatwia trawienie pokarmów, łagodzi problemy gastryczne i polepsza wydalanie. Ale uwaga! Yerba mate nie jest wskazana dla osób z chorobą wrzodową.

W Instytucie Pasteura w Paryżu potwierdzono, że yerba mate zawiera właściwie wszystkie witaminy potrzebne do życia (A, C, E, B) oraz włóknik, olejki, taninę i karotynę. Stwierdzono też obecność ryboflawiny, kwasu nikotynowego i pantotenowego, fosforu, magnezu, wapnia, żelaza, sodu, potasu, siarki, kwasu solnego i chlorofilu. Z kolei sole mineralne razem z ksantyną pomagają w pracy układu krwionośnego i poprawiają krążenie krwi, ponieważ ksantyna działa jako rozszerzacz naczyń.

Yerba mate wykazuje działanie tonizujące i relaksujące na ośrodkowy układ nerwowy, łagodzi napięcie psychiczne i lęk. Zwiększa równocześnie zdolność koncentracji uwagi i poprawia nastrój. Usprawnia odżywienie mięśnia sercowego, poprawia jego dotlenienie, zwłaszcza w stanach stresu i dużego wysiłku, co poświadcza kolejna wzmianka zawarta we wspomnieniach Stefana Barszczewskiego: „Emigranci nasi, którzy zawędrowali, po powstaniu styczniowym, do Argentyny i wzięci tam przymusowo do wojska, odbyli kampanię paragwajską, opowiadali niejednokrotnie piszącemu te słowa, że po trudach i znojach bitew lub po marszach uciążliwych przez puszcze, kilka tykw yerby przywracało żołnierzom rześkość i siły. Toteż pierwszą ich czynnością po przybyciu na miejsce postoju było rozpalenie jak najprędzej ogniska, przy którym mogłaby zagotować się woda na zbawczy napój”.

Yerba mate łagodzi ponadto łaknienie, blokując odpowiednie receptory w mózgu, nie powoduje przy tym żadnych wahań nastroju. Działanie stymulujące yerba mate trwa dłużej niż kawy i nie ma skutków ubocznych. Każdy, kto pija napar rozpowszechniony przez mahometan, wie, że jego nadmiar prowadzi do rozdrażnienia i nerwowości, tymczasem w przypadku yerby rzecz ma się inaczej.

Do tego dochodzi czynnik ekonomiczny – napar z ostrokrzewu nie traci smaku po powtórnym zalaniu, czego nie można powiedzieć o kawie. Delektując się yerba mate, można mieć pewność, że nie pogorszy ona naszego stanu psychicznego. Sprawia to mateina – inna wersja kofeiny, być może zmienionej czarami guarańskich szamanów…

 

Jarosław Molenda