Wolfgang Amadeusz Mozart, żyjący w XVIII wieku, jeden z najwybitniejszych kompozytorów, jakich zna historia, cudowne dziecko, barwna postać, bohater licznych legend, a później dzieł literackich i filmowych… Wiemy o nim wiele, na ogół potrafimy rozpoznać jego muzykę bezbłędnie, od pierwszych taktów, zwłaszcza słynne „Requiem”. Jego twórczość, ale też i całe „pozazawodowe” życie jest nieustannie przedmiotem badań specjalistów muzykologów – lecz nie tylko. Wiemy z historycznych świadectw, że kompozytor miał liczne obsesje. Na przykład – szczególną manię, dotyczącą bezpieczeństwa swojej żony, podobno niechętnie wypuszczał ją z domu w obawie o jej zdrowie i życie. Udokumentowane są też jego dość dziwne zachowania, jak różnorodne tiki i grymasy. Uwielbiał szokować, zachowały się jego listy, pełne sprośnych wyrażeń, znane są też żarciki, zbyt grube nawet na dość liberalną pod tym względem osiemnastowieczną miarę. To wszystko naprowadziło badaczy na przypuszczenie, że Mozart mógł cierpieć na schorzenie, znane dziś jako zespół Tourette’a.

 

Kilka faktów

To zaburzenie, nie będące samo w sobie chorobą, a właśnie zespołem objawów, opisał po raz pierwszy francuski neurolog, Gilles de la Tourette, niemal sto lat po śmierci Mozarta. Główną cechą tej dolegliwości jest współistnienie wielu tików ruchowych i głosowych. Nie znamy przyczyn, dla jakich się pojawia, ani dróg dziedziczenia, choć wiemy, że jest to schorzenie genetyczne. Na zespół Tourette’a cierpią ludzie na całym świecie, raczej mężczyźni, mniej więcej 5 osób na sto tysięcy. Nie jest to bardzo znana dolegliwość, jednak jeśli ktoś o niej słyszał, najczęściej kojarzy ją z występującą u dotkniętych tym zespołem koprolalią. Koprolalia to fachowa nazwa niemożliwego do opanowania odruchu nieprzyzwoitych wypowiedzi, obelg i przekleństw, kierowanych pod adresem wszystkich wokoło. To rzeczywiście niezwykła cecha, lecz nie jedyna i nie najbardziej powszechna wśród ludzi z tourette’em – dotyka zaledwie 15 proc. wszystkich cierpiących. Inne cechy charakterystyczne to właśnie różnorodne tiki – mruganie, gestykulacja, grymasy twarzy, mlaskanie. W ciężkich postaciach zespołu mogą uniemożliwiać chorym normalne funkcjonowanie, z powodu całkowitego braku koordynacji i ciągłego, niekontrolowanego ruchu, podskoków i obrotów. Dolegliwość ta, raz ujawniona (a zdarza się to między 2. a 10. rokiem życia), towarzyszy pacjentowi już zawsze, choć z różnym nasileniem i przy możliwych okresach remisji. Nie zawsze wymagane jest leczenie farmakologiczne, najczęściej wystarczy psychoterapia.

Reklama

 

Łagodzić obyczaje…

Czy Mozart miał rzeczywiście zespół Tourette’a? Po tylu wiekach, bez kontaktu z pacjentem, trudno chyba zyskać stuprocentową pewność w tej materii. Wiemy za to, że był geniuszem muzycznym, że jego utwory łamią wiele współczesnych mu reguł kompozycji. Poszukiwanie słabości w biografii fenomenalnego twórcy, choć może wydawać się niestosowne, jest jednak czymś bardzo ludzkim. Dla tych, którzy wolą widzieć geniusza na piedestale, nie ma znaczenia, czy był na cokolwiek chory. A ci, którzy chcą, gdzieś za symfonią cudownych dźwięków zobaczą żywego człowieka, z temperamentem, małymi dziwactwami, a być może nieuleczalną dolegliwością. Ani jednym, ani drugim nie przeszkodzi to delektować się bogatą mozartowską frazą. A przy okazji – wyrównać puls i wyciszyć stres.

 

Marianna Królikowska